No nie!

Autor: Michał Dziedzic

No nie! Tego jeszcze nie było! Obdzwoniłem chyba wszystkich. I nic. Nikt nie może. Ten kupuje glazurę do nowego mieszkania, tamten maluje kuchnie, inny musi zostać z dzieckiem. No i zawsze ktoś ma akurat kontuzję. To z kim ja teraz pojadę na weekend w Tatry? Nie mogę w to uwierzyć! Gdzie się podział spręż w narodzie?

Po jakimś czasie szok minął. Zacząłem logicznie myśleć. Rozwiązanie problemu było bardzo proste. Solo. Teraz należy tylko zasiąść przed komputerem i wystukać/wyklikać jak to się właściwie robi. Gdy już wreszcie wiem, jak to zrobić, żeby zrobić i przy tym się nieźle narobić, z utęsknieniem czekam na piątek…

W tak zwanym międzyczasie warunki się pogorszyły. Spadło trochę śniegu. Pakuję do wora dodatkowy komplet kostek i kilka haków, bo pewnie będę haczył. Znajduję w necie ogłoszenie – ktoś jednak jedzie w Tatry. Super. Będę solował, ale przynajmniej nie na trasie Warszawa-Zakopane. Przez całą drogę myślę: na co iść? Wyobrażam sobie jak stosuję wszystkie wyczytane w Internecie techniki autoasekuracji. Nic na to nie mogę poradzić, ale mimo usilnych starań wszystkie kończą się zaciśnięciem prusa w najmniej odpowiednim momencie. Chłopaki idą na Filar Mięgusza. Jak ja im zazdroszczę…

Na miejscu sytuacja nie wygląda tak źle. Jest trochę śniegu, ale … w końcu jest zima. Postanawiam zmierzyć się z eRką. Po podejściu śmiało wbijam się w drogę. Nie jest tak źle jak myślałem. Powoli urabiam metr za metrem. Niemniej jest co robić i powoli opadam z sił. Płyta wyssała ze mnie cały entuzjazm jaki tu przywiozłem, a następnie wytargałem na górę. Po wyczyszczeniu wyciągu robię sobie przerwę. Baton i herbata z termosu znacznie poprawiają samopoczucie.

Okap atakuję linią oryginalną. Jednak szybko powraca zmęczenie i coraz więcej czasu zajmuje zakładanie kolejnych kostek. Widzę w górze haka. Gruba fałka budzi zaufanie. Szybko osadzam kolejną kostkę, podchodzę w ławach, sięgam i już … już prawie chwytam fałkę, gdy coś mnie blokuje. To prus się zacisnął! W najmniej oczekiwanym momencie. Szamoczę się, próbując go rozluźnić i widzę jak kostka, na której wiszę wyskakuje ze szczeliny. Czuję mocne szarpnięcie:

    -Wstawaj! Jesteśmy w Moku! – budzą mnie towarzysze.
    Na miękkich nogach, zlany potem wysiadam z samochodu. Teraz to się dopiero zacznie…