Obóz Agamy w Sokolikach

Autor: Małgorzata Kusztelak

Obóz „Agamy” w Sokolikach

Madzia Lewicka na Chatce

Który to już raz? Naprawdę trudno się już doliczyć. Na szczęście niezawodni Szymek i Marines pomogli! Bracia są z nami od samego początku, nie opuścili żadnego obozu i historię sekcji Agama mają w małym palcu. A więc to już siódmy obóz! Trudno uwierzyć, że na pierwszy z chłopakami pojechała ciocia i czytała im bajki na dobranoc! A teraz wyrośli na niezłych łojantów. Michał jest już właściwie trzecim trenerem – specjalistą od czasówki!

Ruszyliśmy jak zwykle od razu po zakończeniu szkoły. W tym roku, dla odmiany, byliśmy w Sokolikach.
Cała Sekcja zebrała się na miejscu w sobotę – 23 czerwca, koło południa. Po rozpakowaniu się…, a raczej rzuceniu rzeczy na prycze ruszyliśmy w skały. Pomimo deszczu, który oczywiście od razu przestał padać. Bo co jak co, ale pogoda na obozach naszej sekcji jest po prostu zawsze. Zmoczyło nas trochę, ale dopiero gdy skończyliśmy się wspinać i zwinęliśmy liny.

Przyjechała zdecydowana większość Sekcji: trenerzy Przemek i Gosia, nowy trener – Bakteria, oraz parę zaprzyjaźnionych z Agamą „Starych Wyjadaczy” – Rodzyn, Struś, Michał z Anią. Nie zabrakło też Rodziców- wspinaczy- Jacka, Artura, Krzyśka, Basi i nawet babci bliźniaczek, która co prawda nie dała się namówić na wspinanie, ale nauczyła się świetnie asekurować i chodziła z nami na wszystkie wycieczki.

Wśród maluchów były: bliźniaczki- Ola i Madzia- najbardziej samodzielne siedmiolatki na świecie, błyskawice- Alek i Franek, zdolniacha Grześ, który wspina się dopiero miesiąc, bliźniaki Staś i Brożek – którzy niesamowicie się dopingowali i w czasie wspinania nigdy się nie kłócili.

Ola Lewicka na Chatce
Ola Lewicka na
Chatce
Franek Różycki na Chatce
Franek Różycki na
Chatce
Michał Gałecki (Mopo) V+ na Sukiennicach
Michał Gałecki (Mopo) V+ na
Sukiennicach
Brożek na Chatce Staś na Chatce
Staś i Brożek na Chatce

Wśród maluchów trzeba jeszcze wymienić (chociaż na pewno by się obraził za te „maluchy”) rewelacyjnego Mopika, który zamęczał wszystkich swoim przebojem o hiszpańskiej muszce, Karolinkę, która pokonał lęk wysokości wchodząc każdego dnia kilka metrów wyżej i Matyldę, która podczas jednego zejścia z góry, potrafiła przewrócić się osiem razy bez jakiegokolwiek uszczerbku na zdrowiu.

Karolinka Leśnik asekuruj
Karolinka Leśnik asekuruj

Wśród najstarszych nowicjuszy, którzy byli na obozie pierwszy raz trzeba wymienić dzielnych i nieustraszonych: Paulinę, Wiolettę, Igora, Kubę i Reja, którzy przeszli chrzest bojowy i stali się pełnoprawnymi członkami Sekcji Agama.

„Młodsze starszaki” jak np. Karolina, Marysia czy Szymon, twardo i dzielnie trzymali się z najstarszymi członkami sekcji, którzy po przejściu kursu skałkowego w ubiegłych latach, w tym roku wspinali się już samodzielnie,

Od gospodarstwa, w którym mieszkaliśmy do skał mieliśmy półgodzinny spacer na górę. Codziennie wspinaliśmy się na inną skałę i codziennie trenerzy Gosia, Przemek i Bakteria znajdowali dla nas odpowiednie drogi. Najlepsi spośród członków sekcji, np. Marines, walczyli z takimi trudnościami jak VI.3. Nina bez trudu pokonała VI.2, ale za to OS! Dzieciom wieszane były wędki na piątkach.

Poza samym wspinaniem, najstarsi mieli wcale niełatwe obowiązki. Codziennie rano Łukasz, Adam i Gumiś szli wcześniej w skały i pomagali trenerom wieszać wędki dla reszty.

Kuba Dominowski (Gumiś) na Sokoliku
Kuba Dominowski (Gumiś)
na Sokoliku
Łukasz Rodak na Chatce
Łukasz Rodak
na Chatce

Jurek Gajewski na Chatce
Jurek Gajewski
na Chatce

Emilka, Madzia i Nina miały chyba jeszcze trudniejsze zadanie – sprzątnąć po śniadaniu i przyprowadzić całą ferajnę w skały. A w skałach nie łatwo było upilnować małych urwisów, którzy jeszcze zanim zdążyli zjechać z drogi już, pytali trenerów gdzie teraz mają się wspinać.

Jedyne na co nie starczyło nam czasu na obozie, to na odpoczynek. Po wspinaniu Przemek i Bakteria prowadzili zabawy z liną na drzewach. Nad rzeką zbudowali Tyrolkę, a jej skuteczność została obkupiona mokrymi spodniami Bakterii, który po pierwszym zjeździe stwierdził, że trzeba jednak bardziej naciągnąć linę ;).

Graliśmy też, już tradycyjnie, mecz w uprzężach, tym razem w parach starszy-młodszy, więc gra toczyła się dla niektórych na ziemi, dla innych w powietrzu.

Popołudniami po całym dniu wspinania, rozkładany był Slackline, rozpalane ognisko. Po wyszaleniu się na slacku, napełnieniu wiecznie głodnych brzuchów kiełbasą i chlebem z ogniska, do późna w nocy siedzieliśmy pod gołym niebem śpiewając piosenki, lub pod sufitem jadalni śmiejąc i bawiąc np. W zapasy…

Wkręt w tę zabawę spowodowana została jak zwykle drobnym nie porozumieniem. Zaczęło się od walki „na go kla, ale bez spo, w samy bok” czyt. „na gołe klaty, ale bez spodni, w samych bokserkach”, ale szybko przerodziła się ona w turniej zapasów, w którym gościnnie udział wzięli także starsi wspinacze. Zabawa jednak poza satysfakcją i uśmiechem, obrodziła również w rany i zmęczenie. „Na go kla, ale bez spo, w samy bok” w ten sposób, jednego z wieczorów powstał nowy (tajny) wewnątrz sekcyjny sposób komunikowania się, chociaż… nie taki tajny, mówi się jedynie początki wyrazów, ale jest to niesamowicie śmieszne, przy zwykłej wieczornej rozmowie.

Miejsce, w które przyjechaliśmy w tym roku z sekcją jest po prostu piękne, trzeba też przyznać, że wspinanie jest nieporównywalnie lepsze i bardziej zróżnicowane niż w Jurze, drogi ciekawsze i przede wszystkim nie aż tak wyślizgane!

Podczas wyjazdu każdy z sekcji walczył z własnymi słabościami, dla niektórych była to kiepska forma, dla innych lęk wysokości, dla jeszcze innych popularnie nazywany „brak spręża”, który chyba każdego niekiedy dopada. Każdy zajmował się sobą i każdy zajmował się każdym, aby sobie nawzajem pomagać i wspierać. Mimo tego, że chodzę do Sekcji już od dawna, chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać niesamowite zgranie, więzi przyjaźni i wyrozumiałość jaka tam panuje…

Jestem więc przekonana, że dla wielu ten wyjazd był pierwszym, ale dla nikogo nie będzie ostatnim, bo po prostu takich ludzi, tak fajnych wspólnych przygód i tak niesamowitej rzeczy jaką jest wspinanie, nikt, nigdzie indziej nie znajdzie.

Emilka Szczepańczyk, Małgorzata Kusztelak

Wykaz najlepszych przejść:

Adam (Adam Skaczkowski): Mandala Życia VI.2 OS, Średnia Arytmetyczna VI.1+ OS.

Emi (Emilia Szczepańczyk): Wariant R VI.+ TR

Karolina Parysz: Zachodnie Zacięcie, V+ OS, Wariant R VI.+ TR

Marysia Cieślak – Zachodnie Zacięcie, V+ OS, Wariant R VI.+ TR

Gumiś (Kuba Dominowski): Średnia Arytmetyczna VI.1+ OS, Małpia Ścianka VI.1+ OS.

Jurek (Jurek Gajewski):Szanuj Zieleń VI.1+ OS, Filar Nowaczka VI.1 OS.

Łukasz (Łukasz Rodak): Szanuj Zieleń VI.1+ OS, Margaryna VI.1+ OS, przystawka do: Pod Zjazdem VI.2+.

Magda (Magdalena Kuźniar): Wariant R VI.+ TR

Marines (Michał Łodziński): Ambroży VI.3 FLESH, H/2 VI.2+ OS.

Natalka (Natalia Kostecka): Średnia Arytmetyczna VI.1+ OS, Rój Hektora VI. 1 OS.

Nina (Nina Gumiter): Mandala Życia VI.2 OS.

Paulinka (Paulina Parysz): Wariant R VI.+ TR

Rey (Marcin): Kancik V+, Krwawa Rączka VI OS., Wariant R VI.+ TR

Szymon (Szymon Łodziński): Rój Hektora VI. 1 OS, przystawka do: Mandala Życia VI.2.

Wiktor (Wiktor): Kancik V+, Wariant R, VI.+ TR

Maluchy wspinały się co prawda na wędkę, ale jak na pierwsze w życiu drogi w skałach przy około 130 cm wzrostu wyniki są imponujące! Oto najtrudniejsze drogi:

Ola Lewicka, Magda Lewicka, Karolina Leśnik, Grześ, Franek Różycki, Matylda, Wioleta – Kancik, IV na Sukiennicach (z bardzo niewielką pomocą i prawie do końca!), oraz V na Chatce prawie czysto.

Staś Raczko, Brożek Raczko, Alek Maciek: bez problemu wkosili IV+ na Sokoliku.

Michał Gałecki- Mop- Prawy Biederman, V+, oraz pierwsza poprowadzona w skałach droga- Brzózka III+ OS

Dziękujemy naszym sponsorom!
Sklep „Horyzont” wspomógł nas w sprzęt wspinaczkowy

HORYZONT

Firma „Novo Nordisk” umożliwiła wzięcie udziału w obozie niepełnosprawnej dziewczynce Karolince, której już od dwóch lat jest sponsorem

NOVO NORDISK