Przejścia Juniorów oraz obóz sekcji sportowej AGAMA UKA – relacja

 

Młodzi sportowcy UKA z sekcji AGAMA, którą prowadzi Gosia Kusztelak mają świetny sezon. Poniżej ich najlepsze przejścia oraz relacja z Obozu AGAMY.

I tak Maciek Bukowski poprowadził Pałę Kardynała 6.5+ Filip Chrapowicki (13lat) , Michał Kulpiński (15lat) i Paweł Wiącek bardzo szybko  poprowadzili Wiosenne klekoty 6.3+. Filipowi udało się je poprowadzić w drugiej próbie! Paweł Wiącek po krótkim patentowaniu zrobił Pichinga 6.4+. Michał Wojewódzki (14lat) zajął 3 miejsce na czas na Mistrzostwach Polski Juniorów, a już następnego dnia pokonał w OS Los Alcazares (6.3+) i flash Płonącą Żyrafę (6.3).

Michał wraz z Filipem Chrapowickim, z łatwością rozprawili się z Mandoliną Ogiera 6.4. Świetnie wspinały się też dziewczyny. Zuzia Maciejczyk poprowadziła 6.2,a Ola Lewicka (12lat) 6.1+! Czołowi boulderowcy sekcji- Michał Gałęcki (13 lat)i Dawid Węgrzycki (15 lat) zrobili boulder 7a.

OBÓZ AGAMY:

Podobnie jak rok temu zajęliśmy całą stodołę Stacha w  Rzędkowicach. Jedynie uczuleniowcy musieli zamieszkać w pokojach. Nad sianem rozwiesiliśmy linę do podchodzenia, bacharkę i huśtawki. Wieczorami, po ognisku, już leżąc w śpiworach, oglądaliśmy filmy wspinaczkowe oraz zdjęcia Agamy z poprzednich obozów i z zawodów. Lepiej niż w kinie :-).

Pierwszy raz obóz Agamy odbył się oddzielnie – najpierw dla dużych, a potem dla małych. Na obydwóch obozach pogoda dopisała i  wspinaliśmy się bardzo dużo. Okazało się, że wszyscy są świetnie przygotowani do sezonu i nikt za bardzo nie marudził, że nie ma siły. Treningi na nowej ściance w „Arenie wspinaczkowej W Górę” dały znakomite efekty. Wszystkim udało się zrealizować nawet najśmielsze plany wspinaczkowe. Dowodem świetnego wytrenowania są wyniki przejść. Każdy zrobił swoją życiówkę!

Filip Chrapowicki, Michał Kulpiński i Paweł Wiącek bardzo szybko  poprowadzili Wiosenne klekoty 6.3+. Filipowi udało się je poprowadzić w drugiej próbie! Paweł po krótkim patentowaniu zrobił Piczinga 6.4+. Michał Wojewódzki i Maciek Bukowski przyjechali prosto z Mistrzostw Polski Juniorów. Michał zajął 3 miejsce na czas. Na trudność tym razem poszło nieco gorzej, ale już następnego dnia chłopaki zrekompensowali to sobie w skałach. Michał wraz z Filipem Chrapowickim, z łatwością rozprawili się z Mandoliną Ogiera 6.4. Michał pokonał też w OS Los Alcazares (6.3+) i flash Płonącą Żyrafę (6.3)

Najlepsze przejście miał Maciek Bukowski. Poprowadził Pałę Kardynała 6.5+!

Świetnie wspinały się też dziewczyny. Zuzia Maciejczyk poprowadziła 6.2!

Trenerów było aż 5. Trzech starych – Gosia i Przemek Kusztelak, Mateusz Szmajda, oraz dwóch nowych – Boulder i Paweł. Dzięki temu, że na pierwszym obozie było mało uczestników, trenerom też udało się trochę powspinać. Dzięki temu „patentowanie dróg” było znacznie szybsze. W dodatku podpowiadał nie byle kto, tylko sam Boulder- czyli Paweł Hacicki, autor przewodników „Jura”, który zna tu dosłownie każdy chwyt. Bulder nauczył dzieciaki, i młodsze, i starsze, wielu bardzo ważnych elementów techniki poruszania się w skale, których nie da się nauczyć na sztucznej ścianie. Młodzi byli zachwyceni ale co mnie cieszy najbardziej, Boulder też był zachwycony dzieciakami i mówił, że są nieźli ;). Mop (Michał Gałecki) i Dawid Węgrzycki zrobili boulder 7a!

Jako instruktor pojechał z nami jeszcze Paweł Grocholski – instruktor wspinaczki, Toprowiec i Przewodnik tatrzański. Wraz z Mateuszem  zarazili wielu wspinaczy miłością do gór, a wszystkich nauczyli zakładania stanowisk, osadzania kości i innych ważnych rzeczy, które każdy wspinacz musi umieć.

Wspinanie na tegorocznym obozie było bardzo intensywne. Wychodziliśmy się wspinać zaraz po śniadaniu, a wracaliśmy dopiero na obiad na godz. 17. Niektórzy chodzili się wspinać dwa razy dziennie! Najpierw na drogach, a przed kolacją szli jeszcze z Boulderem na bouldery.

Na młodszym obozie najlepsze dzieciaki z łatwością pokonywały drogi 6.1. Znakomicie szło Oli Lewickiej która przeszła z  OS 6.1+!  Ola, Tosia i Marysia, podobnie jak starsi chłopcy, śmiało wstawiały się w drogi z dolną asekuracją. Chłopaków (Janka, Piotrka, Franka i Bartka) na treningach trudno jest nakłonić do wspinania na drogach. Ciągle tylko bouldery i bouldery, szczególnie te dynamiczne, wymyślone przez Mateusza! Mateusz jednak  potrafił tak pokierować ich treningiem na boulderze, że wcale nie brakowało im wytrzymałości w czasie wspinaczki na drogach w skałach.

Wszystkie dzieciaki świetnie sobie radziły. Ci, którzy byli na obozie w zeszłym roku byli zaskoczeni, jak łatwo im szło na drogach, których jeszcze w zeszłym roku nie mogli przejść. Niejedną szóstkę udawało się pokonać! Młodsi z reguły wspinali się „na wędkę”, ale nie  tylko. Ostatniego dnia większość dzieciaków poprowadziła drogę z dolną asekuracją. Dla wielu była to pierwsza poprowadzona droga w życiu.

Tych, którzy byli na obozie pierwszy raz, skały tak zachwyciły, że mały Janek kazał mamie koniecznie przyjechać do niego, żeby też mogła zobaczyć tą piękną krainę, w której się wspinamy :-). Mama przyjechała i tak jak wszyscy rodzice, którzy z nami byli, była oczarowana skałkami i  wspinaczką.

Oprócz wspinania na młodszym obozie było też wiele zabaw linowych, biegów nocnych i innych przygód. Już drugiego wieczoru odbyła się zabawa nocna – czyli bieg przez skały, w których za kamieniami czyhały duchy i upiory. Jeden z nich przyjechał samochodem i chciał rozjechać dzieciaki, a inny oblał wszystkich wodą (lub jakąś inną substancją…)! Najstraszniejszy był zjazd do ciemnej studni bez dna. Na koniec każda drużyna musiała przejść chrzest „na wspinacza”, czyli natarcie magnezją przez ducha. Wszyscy zdali egzamin i każdej drużynie udało się zdobyć lampion, które podpaliliśmy i wysłaliśmy w powietrze, myśląc swoje największe marzenia wspinaczkowe. Wszystkie się spełnią, bo wszystkie lampiony poleciały bardzo wysoko. Nocną zabawę pomogli zorganizować starsi, którzy wcale nie wyjechali wraz z końcem starszego obozu, tylko zostali z nami się wspinać i pomagali z maluchami. Przyjechała też jak co roku Marysia Rupińska. Dzięki za pomoc!

Ostatniego wieczoru wszyscy udali się na Bibliotekę, gdzie dzieciaki samodzielnie wchodziły po linach, zjeżdżały z 30 metrowej ściany i skakały w przepaść z samego szczytu Biblioteki. Testował to wszystko Michał Wojewódzki, który był nie tylko królikiem doświadczalnym, ale pomagał trenerom rozkładać konkurencje linowe. Każdy, nawet najmłodsi Szymek i Natalka, samodzielnie zjechali po linie i weszli po niej! Skok był naprawdę straszny, ale dzieciaki okazały się bardzo dzielne. Tylko najmłodsza dwójka i… trenerka, nie odważyli się skoczyć, ale obiecali, że na  następnym obozie skoczom na pewno 🙂

Więcej zdjęć TUTAJ