Kochel

Kochel

Ocena miejsca: ****

opracowanie: Maciek Kowalczyk

Ten rejon należy do „grupy monachijskiej”, więc dodatkowych informacji logistycznych poszukujcie w odpowiednich tematach o Monachium.

Wielki rejon sportowy – znajduje się tu bardzo dużo sektorów oraz mnóstwo kamieni oficjalnie przeznaczonych przez Angele Merkel do głaźnictwa. Przewodnik ma kilkaset stron, więc nie będziecie się nudzić. Skała to wapień – popularne drogi są oczywiście nieco wyślizgane, ale tragedii nie ma. Dużą zaletą jest odległość od miasta – jest to jeden z nabliżej położonych sektorów. Ogólnie Kochel jest miejscem, gdzie jeździ się raczej na trudne rzeczy, naturalnie w każdym miejscu znajdzie się kilka bardzo łatwych dróg, ale to nie one dominują. Również z racji na bliskość rejonu można go traktować trochę jako monachijską ładownię. Bardzo mocno działa tutaj znany niemiecki łojant Toni Lamprecht, dlatego jeśli chcecie się wstawić np. w jakieś boulderowe 8c+ to Kochel jest dobrym wyborem.

Sektory

Afrika Wand

Ze względu na nazwę spodziewać się można dość wysokich temperatur, sektor jest idealny na jesień lub wczesną zimę – wystawa oczywiście południowa. Drogi do 25 metrów – bardzo dużo dróg trudnych (od 7c), ale również wspinający się na niższym poziomie znajdą tam dla siebie wiele urodziwych linii (Kleine Hexe!). Charakter: przewis i sporo krawądek. Nie jest to miejsce dla zupełnie początkujących – drogi zaczynają się od ok. 6b.
Auto zostawiamy pod elektrownią i w górę przez las około 30 minut.

Kienstein

Super sektor – dużo ciekawszy moim skromnym zdaniem niż ten opisany powyżej. Wspinania jest sporo – drogi lepsze oraz gorsze, trudniejsze (jak to nad jeziorem Kochel), ale co ważne: również sporo dróg łatwych (a przy tym ładnych). Najwięcej propozycji w kategorii od 8 wzwyż. Koniecznie trzeba ponoć spróbować trudnych, długich dróg na skale 508. Ja ich nie próbowałem – za to sam mogę polecić skałę Patensektor – każda droga w skale bardzo dobrej jakości, niezbyt wyślizganej – znajdzie się trochę przewieszenia – super wspinanie. W następnym sektorze: Rodeowand mogę z czystym sumieniem zasugerować drogę Bernhard. 30 metrów wspinania – ciąg + super bulderek.
Dodatkowym plusem rejonu jest cisza i spokój – dookoła piękny las, strasznych tłumów podobno nie ma nawet w weekendy.
Przy zachodzie słońca warto wybrać się na pewno na dwuwyciągowy Sunset Boulevard. Wycena 6+, ale pierwszy wyciąg w przerysie, mimo że nie wymaga czikenłingów i innych chorych technik offwidthowych zapewnia dużo zabawy i tzw. rozkminki 😉
Większość wystaw południowa – choć skały są w lesie, więc cień często chroni przed upałem.

Atlantiswand

W skały ruszamy również spod elektrowni – tylko zamiast iść tak jak na Afrykę, odbijamy ze ścieżki szybko w lewo w las. Zresztą po co to piszę – jak ktoś ma topo to trafi bez tego, a jak nie ma to i tak nie trafi 🙂
Wielgachny, przewieszony mur skalny. Niestety jak to zazwyczaj jest z wielgachnymi, przewieszonymi murami większość dróg jest poza zasięgiem przeciętnego wspinacza. Ten sektor jest podwórkiem treningowym Toniego Lamprechta i zrobił on tam właściwie chyba wszytskie pierwsze trudne przejścia. Mnóstwo dróg od 8a w górę, pewnie do jakiegoś 9a. Samego Toniego spotkałem jak wstawiał się w jeden z projektów jeden z projektów i muszę przyznać, że zrobiło to na mnie wrażenie. Poza tym nie widziałem chyba nigdy większych pleców 🙂
Nie oznacza to jednak, że nie ma tam łatwiejszych dróg. Zdecydowanie polecam sześćtrójkowe Sog ins Nicht, Hippi Langstumpf czy trochę łatwiejszy Krieg der Steine (szczegónie ostatnia droga jest przepiękna – długa i trzma cały czas, super wspin). Oprócz tego – w miejscu gdzie znajdują się prawie same ekstremy, w oko na pewno wpadnie siódemkowa droga, która aż zaprasza do rozgrzewania się na niej. Zapał ostudzić może jednak startowa rysa, która, jak mówi przewodnik, zrzuciła już niejednego mocarza. Pare klinów i potem piękne długie wspinanie – w żadnym wypadku nie kończcie na 1 stanie, 70m lina spokojnie starcza na zrobienie całości i robi się z tego piękna, długa droga – polecam!
Oprócz wspinania z liną znajduje się tu bardzo dużo bulderów – mocno przewieszonych i zazwyczaj trudnych (większość >7c) z perełką, czyli wcześniej wspomnianym ekstremum Toniego Assasin, monkey and man za bulderowe 8c+.

Keltenwand

Dwie skały położone przy samej drodze (mijamy je jadąc w kierunku elektrowni). Podejście zajmuje jakieś 30 sekund i jest to chyba główna zaleta. Skały nie są wysokie, drogi nie są piękne, kamień raczej słabej jakości. Pod samą skałą jest ładna polanka, dlatego dużo ludzi przywozi tam dzieci, robi piknik itp. Generalnie wakacje i drogi (co raczej rzadko spotykane w Kochel) też prezentują głównie piknikowe trudności (kilka trudniejszych linii na skale w lewej części muru).
Miejsce może być fajne na rozwspin wczesną wiosną – skała jest cały czas w słońcu, więc nie polecam wspinania w skwarze (sprawdzone :-)). Plusem jest to, że do jeziora jest bardzo blisko oraz że pod ścianę można dojechać komunikacją z Monachium (autobus z dworca w Kochel ma przystanek przy samych skałach) co jest dość istotne jeśli nie posiada się autka. Doskonałe na wspinaczkowy piknik z rodzinką.

Dojazd
Tu znajduje się mapka dojazdowa, dokładne podejścia trzeba już ogarniać najlepiej z topo, w namierzaniu poszczególnych sektorów pomocna może być również ta strona (klikamy Westliches Oberbayern i potem Kochel).
Można dojechać ten pociągiem (przystanek Kochel), jednak jest to opcja dość niewygodna, gdyż wymaga długiego dreptania pod większość sektorów.

Topo
Przewodnik wydany przez Panico, a napisany przez jednego z największych lokalnych wymiataczy, a jednocześnie głównego eksploratora rejonu Toniego Lamprechta. Tysiące linii i mnóstwo balderów. Do obejrzenia tutaj.

Inne
Rejon jest położony bardzo malowniczo nad jeziorkiem Kochelsee. W czasie upałów z pewnością można zamienić krawądki na orzeźwiające kąpiele. Co więcej – można to połączyć: nad samym jeziorem znajduje się jedna ok. 15m skała, na której nie ma ringów, za to pod nogami szumi woda… Tak więc nie trzeba jeździć już na Majorkę, żeby zakosztować DWS 😉