Od ZWI do BMO, czyli kilka dni w MOKU

Tegoroczny zimowy weekend integracyjny odbywał się w Morskim Oku w dniach 11-13 lutego. Niestety frekwencja nie była oszałamiająca – w ciągu weekendu oraz paru dodatkowych dni przez stare schronisko przewinęło się kilkanaście klubowiczek i klubowiczów. Mimo małej ilości osób, bardzo miła atmosfera oraz dość dobre warunki atmosferyczne, które umożliwiły kilka przejść pozwalają uznać imprezę (mam taką nadzieję!) za udaną. Być może słaba pogoda przed weekendem zniechęciła wielu klubowiczów do przyjazdu.

Jednakże kiedy w środę w nocy zjawiłem się z Agnieszką Tarasińską (KWW) w schronisku, ku naszemu zdziwieniu usłyszeliśmy, że globalne ocieplenie nie uniemożliwiało w ostatnich dniach działania. Następnego dnia wybraliśmy się na rozgrzewkę na Plecy Mnichowe, gdzie udało nam się przejść Wesołej Zabawy wariantem Czyża-Łuczaka.

Tego dnia zjawili się też pierwsi klubowicze. W piątek pogoda była nieco gorsza, a do akcji wyruszyły dwa zespoły. Krzysiek Goździewicz oraz Wojtek Roman wbili się w ścianę MSW z zamiarem dwudniowego przejścia filara. Było to zdecydowanie najciekawsze klubowe wyjście – chłopaki po pierwszym dniu wspinania doszli prawdopodobnie w okolice Czerwonego Siodełka, gdzie spędzili dość mało przyjemną noc. Niestety ranne załamanie pogody uniemożliwiło dalsze wspinanie. W śnieżycy, z praktycznie zerową widocznością rozpoczęli odwrót, który zakończył się szczęśliwie po kilku godzinach pod czołówką MSW. Po tej prawdziwej przygodzie chłopaki wrócili do domu.

Tego dnia z Agnieszką Tarasińska oraz klubowym kolega Bartkiem Sobieszczańskim zrobiliśmy Jagiełło-Roja na Kazalnicy Cubryńskiej. Niestety zjazdy linią Momy okazały się dużo bardziej wymagające niż samo wspinanie i dotarliśmy do schronu dopiero po kilkugodzinnej epopeji zjazdów.

W sobotę działały znowu dwa zespoły: na Kocioł Kazalnicy z zamiarem przejścia Orła z Epiru wybrał sie Michał Kasprowicz oraz Piotrek Łęski, natomiast w samo południe Tomek Salvador Markiewicz oraz Marcin Nowogródzki wbili się w drogę W Samo Południe na Buli pod Bandziochem. W niedzielę razem z Agnieszką udało nam się poprowadzić Cień Wielkiej Góry na Kotle, chłopaki ruszyli zaś na wycieczkę fotograficzną na Wrota Chałubińskiego. Świetne zdjęcia Marcinosa z całego weekendu możecie podziwiać w galerii. Pogoda była w tych dniach naprawdę piękna, co umożliwiło kilka mocnych przejść innym zespołom.

W poniedziałek korzystając z dobrych warunków przedłużylismy z Salvadorem klubowy weekend robiąc Korosadowicza na Kazalnicy. Droga bardzo nam się podobała, choć V-tkowe zacięcie wymagało dużej walki. W kolejnych dniach razem z Jędrkiem Kluzińskim (KWW) udało się nam jeszcze zrobić Siekierezadę na Turni Zwornikowej oraz Popko-Sałygę na Kotle. Szkoda, ze z okresu dość dobrej pogody nie korzystało więcej klubowych zespołów.

W piątek wieczorem udałem sie na Memoriał Bartka Olszańskiego, który odbywał się 19 i 20 lutego. Chciałbym w tym miejscu zareklamować tę świetną imprezę. Może trochę wejdzie nam na ambicję, że nasz 'konkurencyjny’ stołeczny klub miał dość dużą ekipę ;-). Zawody odbyły się na Gorze Wdżar, do przejścia były 4 drogi o rożnych trudnościach. Atmosfera jak zwykle fantastyczna, a poza zawodach „Bania u Cygana”, czyli impreza w karczmie u ratowników. Relację z zawodów przeczytać można tutaj

Mam nadzieję, że za rok zjawi się klubowa ekipa, ponieważ moim zdaniem Memoriał to jeden z najciekawszych wspinaczkowych meetingów, gdzie naprawdę liczy się nie wynik, a dobra zabawa.

Maciek Kowalczyk